Opłata sądowa za przeciwnika procesowego

Pierwsze wrażenie robi się tylko raz i oby to było wrażenie dobre :). Od czasu tej historii moje pojawienie w sądzie na praktykach (tak – byłem wtedy aplikantem) wywoływało życzliwy uśmiech sędziów wydziału gospodarczego i pytania o nowe koncepcje ja zaś zyskałem zadowolonego i – jak się później okazało – stałego klienta. Niezmiennie byłem od tamtej pory kojarzony z niekonwencjonalnymi pomysłami w procesie. Jak inaczej można postrzegać kogoś kto świadomie uiścił opłatę sądową za stronę przeciwną? Dlaczego? Posłuchajcie:

Często stosowaną przez pozwanych dłużników taktyką procesową jest przeciąganie procesu przez mnożenie braków formalnych, nieopłacanie środków zaskarżenia, wnioskowanie o zwolnienie z nawet minimalnych opłat i żalenie odmowy zwolnienia od tychże.

Chwila uprawomocnienia się wyroku może przedłużać się o wiele miesięcy na etapie sądu pierwszej instancji w sytuacji gdy złożony zostanie nieopłacony środek zaskarżenia. Następuje wówczas wezwanie skarżącego do opłaty, ten zwykle wnioskuje o zwolnienie od jej uiszczenia, po czym zostaje wezwany do złożenia oświadczenia o swoim majątku, zaś po spełnieniu tego obowiązku sąd decyduje czy i w jakim zakresie go zwolnić, zaś postanowienie sądu podlega dalszemu zaskarżeniu. Wprawni i dyskretnie profesjonalnie wspomagani dłużnicy mogą taką sprawę przeciągać rok i dłużej – zaś czas jaki zajmuje sama korespondencja z sądem (dwukrotne awizo) – to kilka miesięcy.

W sytuacji gdy po przejrzeniu akt i treści bezzasadnych zarzutów apelacji strony przeciwnej wiemy, że sąd drugiej instancji oddaliłby ją i wydał korzystny wyrok, który można by szybko egzekwować (wyrok sądu drugiej instancji jest natychmiast wykonalny) „krew się gotuje” że sprawa tkwi ciągle w pierwszej instancji. Zwłaszcza wówczas gdy kwota opłaty jaka blokuje tok postępowania jest niewspółmiernie mała do tego co można stracić w razie przedłużającego się procesu.

Z taką właśnie sytuacją zetknąłem się jako aplikant. Byłem wówczas prawnikiem w lubelskiej spółce handlowej w której nadzorowałem toczące się procesy o zapłatę. Właśnie w jednej ze spraw pozwany dłużnik przyjął strategię przeciągania procesu poprzez wnioskowanie zwolnienia od opłat i żalenie odmowy. Kwota opłaty jaką należało uiścić od złożonego środka zaskarżenia nie była wielka zaś czas grał na korzyść dłużnika – dawał mu zwiększoną szansę na „ucieczkę z majątkiem”.

Powód się gorączkował – zatem podsunąłem mu pomysł uiszczenia opłaty sądowej za stronę przeciwną tj. pozwanego dłużnika, uświadamiając jednakże, iż nie ma co liczyć na zasądzenie tej opłaty w orzeczeniu końcowym na rzecz wpłacającego. Powód przystał na to z ochotą.

Możesz wyobrazić sobie reakcję strony przeciwnej i emocje bijące z przesyłanych przez nią do sądu protestów – w których podnoszono że do uiszczenia kosztów sądowych obowiązany jest ten, kto wnosi do sądu pismo podlegające opłacie.

Protesty dłużnika i jego pełnomocnika na nic się zdały – ja argumentowałem, że istotne jest: czy wpłata została dokonana w prawidłowej wysokości, w terminie i dotyczy konkretnej sprawy zaś relacje jakie łączą wpłacającego ze skarżącym są bez znaczenia i pozostają poza oceną sądu. Wspierałem się przy tym uchwałą Sądu Najwyższego sygn.akt. III CZP 40/95 z 12.04.1995  Uiszczenie opłaty sądowej należnej od strony przez inną osobę jest skuteczne„.

Na koniec dodam, że wierzyciel wyegzekwował swoje roszczenie i na tyle przekonał się do mojej osoby oraz pomysłów, że od szeregu lat nieprzerwanie korzysta z oferowanej przeze mnie pomocy prawnej, niezmiennie odrzucając coraz to nowe pojawiające się konkurencyjne propozycje. Czyż można wymagać więcej? 🙂

Pozostałe wpisy
Zobacz wszystkie wpisy