Skarga pauliańska. Alimenty kontra hipoteka

Wiesz, że jestem zwolennikiem zabezpieczania roszczeń i zalecam myślenie o nich przed powstaniem zobowiązania. O tym dlaczego warto wpisywać hipotekę i jak uratowała ona roszczenia w „moich” sprawach pisałem tutu.

W sprawie którą teraz opiszę nic nie zapowiadało, że ma być inaczej – „moja” druga z kolei hipoteka była „biorąca” i spokojnie oczekiwałem na mająca się odbyć za kilka dni licytację nieruchomości położonej w Konstancinie. Kwota ponad 300 tys. zł jakiej się spodziewałem z planu podziału sumy uzyskanej z tej licytacji wydawała się pewna. Wydawało mi się że po kilku latach procesu i egzekucji to już koniec moich zmagań z dłużnikiem. To co się zdarzyło później przywodzi mi nieodmiennie na myśl słowa już był w ogródku już witał się z gąską” wiersza Adama Mickiewicza pt: Lis i kozioł . Teraz wspominam te chwile z uśmiechem ale wierz mi nie do śmiechu mi wówczas było :).

Zdarzyło się to prawie dwa lata temu ale dokładnie pamiętam każde słowo z rozmowy, którą odbyłem pewnego skwarnego lipcowego popołudnia. Był piątek – koniec pracowitego tygodnia. Zadzwonił telefon. Odebrałem.

Mecenas Bloch? – usłyszałem w słuchawce kobiecy głos.

Tak – odpowiedziałem.

Reprezentuje pan X w egzekucji z majątku Y?

Tak. Kto mówi?

– Inny wierzyciel. Dzwonię aby powiedzieć że nic nie dostaniecie.

Na tym rozmówczyni zakończyła rozmowę.

Po tej rozmowie zacząłem się zastanawiać kim jest inny – dotychczas nieujawniony w postępowaniu egzekucyjnym wierzyciel i dlaczego sugeruje że hipoteka – zabezpieczenie wydawałoby się znakomite – nie miałaby zabezpieczać roszczenia.

Mój nauczyciel łaciny z czasów liceum – człowiek o niepospolitych umiejętnościach językowych w zakresie języków starożytnych jak i nowożytnych – zwykł pytać:  cui bono? I ja zadałem sobie takie pytanie: kto skorzysta z sumy uzyskanej ze sprzedaży nieruchomości przed hipoteką.

Odpowiedź przyniosła lektura art. 1025 kpc o kolejności zaspokajania poszczególnych kategorii roszczeń. Wiedziałem że dłużnik nie miał pracowników – zatem mogło chodzić tylko o uprzywilejowane względem hipoteki należności alimentacyjne.

Następne dni przyniosły potwierdzenie moich przypuszczeń: w dniu licytacji został złożony wniosek o egzekucję prawie 400 tys. zł – zaległych rzekomo – roszczeń alimentacyjnych. Piszę – rzekomo – gdyż zarówno uprzywilejowany wierzyciel jak i dłużnik zgodnie twierdzili że należności te nie były przez 10 lat regulowane, jednak późniejsze  postępowanie karne wykazało co innego i dłużnik został oskarżony, uznany winnym i skazany.

Jeśli myślisz, że to koniec historii i skazujący wyrok karny rozstrzygnął na moją korzyść sprawę podziału pieniędzy w postępowaniu egzekucyjnym – to się mylisz!. Bez skargi pauliańskiej tytuł wykonawczy złożony przez wierzyciela alimentacyjnego nadal korzystałby z pierwszeństwa zaspokojenia. Dlatego niezbędnym było nie tylko złożenie powództwa o uznanie czynności dłużnika za bezskuteczną ale i zawieszenie postępowania egzekucyjnego do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia paulianki.

Jak widzisz droga do odzyskania należności bywa długa i wyboista a w jej trakcie czeka wiele – często przykrych – niespodzianek. W egzekucji rywalizacja między wierzycielami jest naturalna  – wspominałem o tym nieraz. Bądź gotów także i na to, że niektórzy z nich będą współdziałali z dłużnikiem :). Jeśli nie wiesz kto – zadaj sobie pytanie cui bono? Na koniec doceń swojego pełnomocnika który przeprowadzi Cię  bezpiecznie przez gąszcz przepisów, ominie pułapki i uratuje Twoje pieniądze 🙂 Bo przecież kto inny powie: podpisał tylko kilka papierków…

Pozostałe wpisy
Zobacz wszystkie wpisy