Dobrze wiem, iż relacje biznesowe (zwłaszcza wieloletnie) bazują często (a może głównie) na zaufaniu między kontrahentami – niemniej swoim klientom niezmiennie zalecam zasadę ograniczonego zaufania w obrocie gospodarczym. Jeśli myślisz, że jestem przeczulony i z Twoimi kontrahentami nic podobnego się nie wydarzy – posłuchaj tej historii:
Jeden z moich klientów od kilkunastu lat sprzedawał towary pewnej spółce z ograniczoną odpowiedzialnością. Członkowie zarządu kupującego handlowali jeszcze z ojcem sprzedawców – zatem można mówić o wieloletniej znajomości i budowaniu zaufania. Miesięczne obroty z tytułu sprzedaży oscylowały wokół kilkuset tysięcy złotych, roczne dochodziły do dwóch milionów – zatem obrót przez wskazany okres współpracy był także niebagatelny a zaufanie podbudowane wpływami na konto – uzasadnione.
Z uwagi na wysoki limit kupiecki – członkowie zarządu kupującego mieli wraz z małżonkami poręczyć weksle wystawione przez spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Obowiązkiem pracowników sprzedawcy było dopilnowanie podpisania weksli. Jak się dopiero później okazało – w stosunku do kupujących od lat współpracujących i obdarzonych zaufaniem – pracownicy sprzedawcy zezwalali na taką praktykę, że kontrahenci sami podpisywali weksle w obecności tychże pracowników po czym zabierali weksle „do domu” i następnego dnia przynosili podpisane nazwiskami poręczycieli np: małżonków wystawców.
Tak było do czasu gdy „sprawa się rypła” – a stało się to w procesie o zapłatę z weksla, gdzie wystawcą była ww. sp. z o.o. (w tym czasie tuż przed upadłością), zaś pozwanymi w procesie – poręczyciele weksla: członkowie zarządu i ich małżonki. Małżonki w zarzutach zaprzeczyły, ażeby podpisy na wekslu należały do nich.
Szczęściem – o treści zarzutów – dowiedziałem się przed ich oficjalnym doręczeniem, toteż miałem trochę więcej czasu na podjęcie działań. Skąd taka sytuacja? – otóż pozwani wraz z zarzutami złożyli wniosek o zwolnienie od kosztów, zaś przed rozpoznaniem tego wniosku, doręczenie zarzutów i oficjalna odpowiedź na nie – nie mogły nastąpić – ja zaś mogłem zapoznać się z aktami w sądzie.
Smaczku dodawał fakt, iż pozwani – aczkolwiek sami podpisali zarzuty – to sądząc z treści pism procesowych oraz -jak wskazał późniejszy tok procesu – ewidentnie kierowani byli ”z tylnego fotela” przez profesjonalnego pełnomocnika, który zamierzał ujawnić się w stosownym czasie.
W przypadku weksla można w uproszczeniu powiedzieć, że „odpowiada się za podpis” tj. kto weksla nie podpisał (ani nie upoważnił nikogo do podpisania weksla w swoim imieniu) nie odpowiada wekslowo.
Gra toczyła się zatem o dwie stawki: dochodzone roszczenie, które mogło być oddalone i koszty procesu zasądzane od strony przegrywającej.
Co robić w takiej sytuacji?
Ponieważ proces dotyczył dużej sumy, zarzutów jeszcze mi oficjalnie nie doręczono, zaś pełnomocnik pozwanych nie ujawnił się jeszcze w procesie (nie powstało z tego tytułu roszczenie o koszty zastępstwa), zdecydowałem się na skorzystanie z pozaprocesowej, prywatnej opinii biegłego z zakresu pisma ręcznego. Wedle ww. opinii: poręczyciele – pozwani członkowie zarządu złożyli swoje podpisy własnoręcznie, ponadto jeden z nich podpisał się też imieniem i nazwiskiem swojej małżonki jako poręczyciela, zaś podpis żony drugiego z członków zarządu nie należał do żadnego z pozwanych (podpis złożyła nieznana osoba).
Mając ww. wiedzę mogłem cofnąć pozew w stosunku do pozwanych małżonek członków zarządu- przed wstąpieniem do sprawy ich pełnomocnika. Uczyniłem to niezwłocznie, ale i tak – z uwagi na czas niezbędny na uzyskanie opinii – na dwa dni przed terminem rozprawy. Jak się okazało udało mi się to przysłowiowym „rzutem na taśmę” – bowiem na rozprawę przybył (sąd nie był w stanie doręczyć pozwanym zawiadomienia o odwołaniu terminu) i ujawnił się pełnomocnik pozwanych małżonek z pełnomocnictwem i żądaniem zasądzenia kosztów zastępstwa. Ponieważ ujawnił się po cofnięciu pozwu w stosunku do małżonek członków zarządu – sąd nie zasądził od przegrywającego w tym zakresie powoda – kosztów zastępstwa w wysokości 7200 zł x 2 :). Pełnomocnik pozwanych – dosyć znane nazwisko krakowskiej palestry (na które trafiam niestety często przy procesach o duże kwoty wobec tamtejszych pozwanych:), człowiek z dużym doświadczeniem i nietuzinkowymi pomysłami w procesie – zawalczył jeszcze o ww. koszty zastępstwa – ale bezskutecznie, zatem tamta runda należała do mnie :).
Jaki był finał tej historii? Niestety mało optymistyczny. Jeśli chodzi o postępowanie cywilne – to z mojego punktu widzenia – można by rzec: „pyrrusowe zwycięstwo” bowiem następstwem tego wygranego procesu były:
Możesz mi zarzucać, że zalecenie – zawarte w tytule niniejszego posta – nawiązujące do rosyjskiego powiedzenia (Доверяй, но проверяй), kojarzy się z czasami słusznie minionymi i doktryną totalitarnego państwa sowieckiego z jego najbardziej opresyjnego okresu, zatem nijak przystaje do zasad wolnego rynku – ale czy po lekturze ww. historii nie wydaje się trafne?
Aby nie kończyć wpisu w minorowym nastroju wskażę na edukacyjny wymiar tej historii, gdyż wierzyciel od tamtej pory wprowadził bezwzględny wymóg, aby podpisanie weksla odbywało się w obecności jego pracownika, który na dowód tej okoliczności miał obowiązek złożyć pisemne oświadczenie.