Niedawno przeczytałem arcyciekawy wpis mojej koleżanki „po fachu” mec. Magdaleny Bojaryn (podczytuję czasem jej bloga 🙂 ). Wpis dotyczył zmagań procesowych z jednym niestandaryzowanych sekurytyzacyjnych funduszy inwestycyjnych (prawdę mówiąc sam lubię występować przeciwko „sekuryku” (są po prostu wypłacalni 🙂 i płacą bez szemrania za przegrane procesy 🙂 ).
To na co chciałem jednak zwrócić Ci uwagę – to nie procesowe niuanse (te powinien znać Twój pełnomocnik) ale jedno zdanie, które pokazuje co nas pełnomocników tak naprawdę „nakręca” i co powoduje że w sprawę obiektywnie błahą angażujemy się bez reszty.
Otóż napisała ni mniej ni więcej tak:
„Poziom satysfakcji zależy od tego, jakie znaczenie ma wygrana sprawa dla mojego Klienta.” .
To prawda. Wierz mi lub nie – ale funkcjonując „ileś” lat w zawodzie i „na rynku”, mając środki na bieżące utrzymanie – pieniądze nie są najważniejsze. Sam uświadamiałem to sobie po wielokroć ślęcząc nad sprawami które drążyłem „z uporem godnym lepszej sprawy” (jeśli chodzi o ich opłacalność – bo drugi aspekt to lubię wygrywać niezależnie od wagi sprawy 🙂 ).
Wracając do omawianego wpisu – polecam go Twojej uwadze a aby nawiązać do tematu przewodniego podaję kilka wskazówek:
A tu – aby nie być gołosłownym – przykładowy efekt moich zmagań z „sekuryku”:
Niestandaryzowany Sekurytyzacyjny Fundusz Inwestycyjny Zamknięty